aaa4 |
Wysłany: Pią 11:08, 14 Wrz 2018 Temat postu: 43 |
|
Arutha walczyl jak oszalaly, razac na oslep ledwo widocznych w mroku nieprzyjaciol. Czul narastajacy w sobie atawistyczny strach, ktory podpowiadal mu, aby natychmiast uciekal z tunelu, od przeciwnika, od grozacej zawaleniem sie ziemi. Zwalczyl panike i dalej prowadzil natarcie na saperow nieprzyjaciela.
Obok siebie uslyszal ciezkie pedicure ursynów
i przeklenstwa wykrzykiwane znajomym glosem. Amos Trask byl blisko.
-Jeszcze dziesiec metrow, chlopcze! - ryknal byly kapitan.
Arutha musial uwierzyc mu na slowo. On sam juz dawno stracil poczucie wszelkiej odleglosci. Obroncy z Crydee parli niepowstrzymanie do przodu. Wielu z nich padlo. Czas rozmazal sie w jedna niewyrazna wstege, a starcie przemienilo w ciag ledwo oswietlonych, jakby zatrzymanych w ruchu obrazow.
Dal sie slyszec donosny glos Amosa.
-Sloma!
Podano do przodu wiazki suchej slomy.
-Pochodnie!
Kilka pochodni znalazlo sie momentalnie w pierwszym szeregu. Amos zwalil slome na kupe u podstawy drewnianych stempli i desek podtrzymujacych strop i rzucil pochodnie. Plomienie gwaltownie buchnely ku gorze.
-Opuscic tunel!
Przerwano walke. Wszyscy, zarowno ludzie z Crydee, jak i Tsurani, uciekali przed ogniem. Saperzy nieprzyjaciela dobrze wiedzieli, ze nie majac czym ugasic plomieni, stracili juz tunel bezpowrotnie i teraz ratowali sie ucieczka.
Duszacy dym wypelnial powoli ciasna przestrzen. Zolnierze zaczeli gwaltownie kaszlec. Z oczu ciekly strumienie lez. Arutha biegl za Amosem. Nie zauwazyli wylotu bocznego korytarza i po chwili znalezli sie w piwnicy. Umorusani krwia i ziemia zolnierze lezeli na posadzce kaszlac i dyszac ciezko. Gdzies pod ziemia rozlegl sie gluchy grzmot. Z ganbanyouku
buchnal klab dymu i masy powietrza. Okopcona twarz Amosa rozjasnil usmiech.
-Stemple sie zawalily. Przejscie zamkniete. Arutha sztywno pokiwal glowa. Ciagle nie mogl zlapac tchu. W glowie krecilo mu sie od dymu i niedostatku powietrza. Ktos podal mu kubek wody. Wychylil jednym haustem. Piekacy bol w gardle ustapil nieco. Carline stanela przed nim.
-Nic ci nie jest? - spytala z troska. Kiwnal glowa. Rozejrzala sie dookola.
-Gdzie Roland? Arutha pokrecil glowa. |
|